Tradycja i historia

HISTORIA ZAKŁADU POGRZEBOWEGO C. ROSIŃSKI W GNIEŹNIE

Ignacy Rosiński   Jednym z najstarszych przedsiębiorstw w Gnieźnie jest zakład pogrzebowy znany jako Firma Cyryl Rosiński. Istnieje od 1911 roku. Początkowo prowadzony przez braci Ignacego i Józefa Rosińskich, jako stolarnia mebli i trumien, z czasem został podzielony na dwa niezależne warsztaty stolarskie. Wyrobem trumien zajął się jeden z założycieli – Ignacy. Posiadał, jak na owe czasy, nowoczesny warsztat, a także salon obsługi klienta przy ul. Dąbrówki 14 w Gnieźnie. Dysponował własnym ekskluzywnym karawanem, posiadał konie. W wyposażeniu zakładu były także różnorodne akcesoria, którymi dekorowano ówcześnie domy żałoby. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że w owych czasach kondukty pogrzebowe prowadzone były z domu zmarłego na cmentarz. Zmarły od dnia śmierci do dnia pogrzebu przebywał w domu rodzinnym, gdzie licznie gromadziła się rodzina, przyjaciele oraz znajomi na modlitwach w jego intencji. Firma pogrzebowa natomiast zajmowała się całokształtem organizacji pogrzebu.

 

   W 1939 roku firmę w komisaryczny zarząd przejął stolarz Wilhelm Lippmann z Haldensleben z Niemiec. Nie przeżył tego właściciel Ignacy Rosiński i umiera nagle w roku następnym. Niemiecki zarządca prowadził firmę aż do końca wojny. Natomiast syn założyciela – Cyryl Rosiński, przez te wszystkie lata pracował w przejętym przez okupanta zakładzie jako siła najemna. Obowiązki swe wykonywał nadzwyczaj starannie wierząc, że wojna długo nie potrwa i zakład z powrotem wróci w rodzinne ręce.

   Natychmiast po wyzwoleniu, kiedy firmę opuścił Niemiec, w zakładzie pozostał jego prawowity polski właściciel. Po wojnie Cyryl Rosiński zaczyna pracę w nowych warunkach. Rozwija działalność produkcyjną oraz całkowicie bezinteresownie wykonuje liczne ekshumacje żołnierzy i osób cywilnych pochowanych często w różnych przypadkowych miejscach Gniezna i okolicy. Matka Cyryla – Joanna Rosińska na krótko aż do swojej śmierci w 1950 roku zajmuje się prowadzeniem działu sprzedaży i obsługi klienta.

Pracownicy przed firmą   Nowe czasy, jak i kolejne lata dowiodły, że nie jest łatwo nawet prawemu i rzetelnemu rzemieślnikowi pracować w nowych warunkach politycznych i gospodarczych. Najpierw próbowano mu odebrać zakład, jako tzw. mienie poniemieckie. Później nałożono ogromny haracz za przejęcie tzw. poniemieckich remanentów i po wielu odwołaniach i rozprawach sądowych wyrażono zgodę na wykup tego mienia od państwa! Cyryl Rosiński chcąc prowadzić zakład wywiązał się z tego niesprawiedliwego obowiązku, choć w 1939 roku okupant bezprawnie zabierając jego ojcu dobrze zaopatrzony i wyposażony zakład nie dokonał inwentury i nigdy nie dokonał z tego tytułu rozliczeń. 

   Kolejny raz dokonano próby odebrania zakładu w 1949 roku w ramach nacjonalizacji. Odwołania do najwyższych władz przyniosły pozytywny skutek, jednak zaledwie na dwa lata. W roku 1951 bezprawnie, w trybie natychmiastowym pozbawiono Cyryla Rosińskiego i jego rodzinę wszystkiego. Zakład upaństwowiono, zabrane maszyny dały początek państwowej fabryce wyposażenia hoteli w niedalekim Witkowie. Samochód wyjechał z firmy w nieznanym kierunku. Wywieziono także surowiec i inne materiały do produkcji. Natomiast gotowe wyroby oraz urządzony salon sprzedaży dały początek komunalnej firmie pogrzebowej prowadzonej zgodnie z ówczesnymi dyrektywami partii i nastawionej na namawianie rodzin zmarłych na pogrzeby świeckie, często na koszt państwa. W domu rodzinnym rodziny Rosińskich dokonywano w tym czasie rewizji pod pretekstem posądzenia o paserstwo i nielegalny handel wełną, której podczas przeszukiwania szukano nawet kartka po kartce w bogatym księgozbiorze domowym (!). Cyrylowi Rosińskiemu dano tzw. wilczy bilet do pracy, bo przecież jako kapitalista nie mógł być przyjęty do żadnego państwowego zakładu.

Samochód ul. Dąbrówki   Tak więc przedsiębiorcy pozbawionemu własności i środków do życia zabrano również prawo do pracy, a dzieciom spokojne i bezpieczne dzieciństwo. Rodzinie odebrano także część mieszkania i brutalnie chciano wprowadzić kolejnych lokatorów do drugiego pokoju i do tzw. wspólnej kuchni. Rodzina rzemieślnika przetrwała ten niezwykle trudny okres życia tylko dzięki życzliwości ludzkiej i pomocy przyjaciół. 

 

   Po październiku 1956 roku wytrwały i nieugięty rzemieślnik Cyryl Rosiński reaktywuje firmę i otwiera ponownie mały zakład stolarski. Wierzy zapewnieniom nowej władzy, że ta będzie wspierała drobną przedsiębiorczość. Z trudem rozwijająca się firma znów zyskuje uznanie, lecz nie udaje się rzemieślnikowi uzyskać zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Mimo starań nie odzyskuje maszyn, a o kupnie nowych nie ma co marzyć. W tych ciężkich czasach komunistycznych praktycznie nie było żadnej możliwości nabycia pojazdów dostawczych i urządzeń technicznych przez prywatnych właścicieli. 

Cyryl Rosiński przed firmąPonownie zaczynają się szykany. Posiadając zezwolenie na produkcję trumien, władze odmawiają mu koncesji na przewóz zwłok. Zaczyna się nękanie rzemiosła domiarami i podejrzeniami o nieuczciwość i zatajanie obrotów. Liczne kontrole skarbowe zmierzają do zniszczenia rzemieślnika i zaprzestania działalności. Miejscowe szpitale dostają polecenia służbowe kierowania rodzin zmarłych do istniejącego komunalnego zakładu pogrzebowego. Ludzie żyjąc w ciągłym strachu boją się sprzeciwić władzy, a jednak w większości korzystają z usług znanego im rzetelnego, prywatnego przedsiębiorcy. Ponieważ nie udaje się złamać mieszkańców, zaczęto szykanować rzemieślników w inny sposób. W czasach reglamentacji wszystkich dóbr ograniczono w dużym stopniu możliwość legalnego nabywania środków produkcji. 

   Dla stolarza produkującego trumny był to cios. Nie można przecież „na lewo” kupić wagonu z tarcicą w sytuacji, gdy przydział roczny sięgał co najwyżej około 10 m3. Brakowało płótna, gwoździ, lakierów, itd. Cała bliższa i dalsza rodzina rzemieślnika była zaangażowana w poszukiwanie towarów do produkcji. Były to bardzo trudne czasy. W 1978 roku podobnie, jak jego ojciec, Cyryl Rosiński umiera prawie nagle z poczuciem niesprawiedliwości minionych lat. 

   Po jego śmierci przez półtora roku działalnością firmy kieruje wdowa po nim Wanda z Wolniewiczów Rosińska. Niestety, ona także umiera nagle nie pozostawiwszy pracujących w firmie następców. 

   Po śmierci rodziców ich córki będą kontynuowały działalność firmy, która z takim trudem na przestrzeni lat się rozwijała. Firmę podzielono na dwie części. Produkcją zajął się mąż najmłodszej córki Rosińskich – Magdaleny Kaźmierskiej, utworzonej później jako spółka z najstarszą córką Rosińskich – Marią Wichniewicz. Natomiast obsługą i transportem zajęła się średnia córka Rosińskich – Joanna Goska. W tym układzie firma funkcjonowała do 1988 roku. Zmieniające się warunki społeczno-ekonomiczne kraju, a także trudności gospodarcze sprawiły, że postanowiono na bazie dwóch spółek utworzyć jedną firmę pod nazwą Usługi Pogrzebowe Firma C. Rosiński, której współwłaścicielkami zostały Joanna Goska i Maria Wichniewicz i w tym układzie spółka trwała do 2007 roku, tj. do czasu przejścia wspólniczki Marii Wichniewicz na emeryturę. 

Wnętrze warsztatu   Obecnie działalność i tradycję firmy kontynuują kolejne pokolenia założyciela Ignacego Rosińskiego. Biuro pogrzebowe, przez lata mieszczące się przy ul. Św. Wawrzyńca, w 2019 roku zostało przeniesione zostało do nowej siedziby przy ul. Powstańców Wielkopolskich 7. Tam to w 2014 roku firma wzbogaciła się o nową inwestycję - jedyny w Gnieźnie Dom Pogrzebowy z prawdziwego zdarzenia. W skład budynku wchodzi m.in. Sala Pożegnań, magazyn trumien, chłodnia, prosektorium, garaże oraz pomieszczenia biurowe. Obecnie firma dysponuje kilkoma samochodami do przewozu zwłok i obsługi klientów. Zakład zajmuje się całokształtem usług pogrzebowych starając się pomagać ludziom w najsmutniejszych dla nich chwilach utraty kogoś bliskiego. Obecne właścicielki Joanna Goska i Izabela Wichniewicz dbają o nieustanny rozwój firmy. Są znane ze swej życzliwości nie tylko dla klientów, którzy dają temu wyraz w licznych podziękowaniach zamieszczanych w lokalnej prasie, ale należą także do wielu organizacji dobroczynnych. To już trzecie (Joanna Goska) i czwarte (Izabela Wichniewicz) pokolenie prowadzące firmę!